Tu jesteś albo górnikiem, albo ćpunem – mówią mieszkańcy Wirginii Zachodniej. Przepełniony goryczą dokument o korporacyjnej chciwości, gwałcie na naturze, nieuniknionej śmierci małych appalaskich miasteczek i o ostatnich ludziach, którzy wierzą, że uda się jeszcze uratować odchodzący w przeszłość świat.
Dla Wirginii Zachodniej bogate złoża węgla kamiennego okazały się najpierw zbawieniem, potem przekleństwem. Po wojnie secesyjnej nowo utworzony stan mógł dzięki nim zyskać niezależność – do dziś większość mieszkańców jest związana z wydobyciem surowca. Ale rabunkowa gospodarka prowadzi do degradacji środowiska i katastrofy ekologicznej. Większość firm wydobywających węgiel nie decyduje się bowiem na budowę kopalni, lecz dociera do złóż, wysadzając wierzchnie warstwy gleby. Ponadto stopniowy upadek branży oznacza dla większości utratę pracy i bezrobocie, a kłopoty zdrowotne mieszkańców stanu okazują się bezpośrednią przyczyną lokalnego kryzysu opioidowego.
Jakub Demiańczuk
Monika Talarczyk