Rodzina nuklearna to kontemplacyjny, poetycki dokument, hipnotyzujący obrazami pustkowi i archiwalnymi ujęciami testów atomowych przeprowadzanych przez armię. To także audiowizualny esej o lęku, przemocy i widmie nuklearnej zagłady, które dziś – nawet wbrew intencjom twórców – przybrało nowy wymiar. Groza nigdy nie była piękniejsza – napisali organizatorzy festiwalu w Berlinie, gdzie dokument był pokazywany w sekcji Forum.
W dzieciństwie Travis Wilkerson żył w nieustającym lęku przed zagładą atomową. Jego matka wpajała mu ostrożność i strach, zabierała na wycieczki w miejsca, gdzie w podziemnych silosach spoczywają rakiety z ładunkami nuklearnymi. Gdy do władzy doszedł Donald Trump, Travisa znów opanował niepokój przed wojną. Uznał, że może z tą traumą poradzić sobie w jeden sposób: zabierając rodzinę w podróż po Stanach Zjednoczonych śladem atomowych silosów – podobną do tej, jaką przed laty odbył z matką. Wiele z tych miejsc jest nie tylko symbolem niewypowiedzianej groźby zagłady, lecz również niemym świadkiem zbrodni popełnianych w przeszłości na rdzennych Amerykanach lub przyrodzie.
Jakub Demiańczuk